sc Born With Sight: BWB: 1. Prince of Hell
Layout by Scar

26 gru 2015

BWB: 1. Prince of Hell

"In the end you always go back to people that were there in the beginning."


     Adrenalina. Buzująca krew w moich żyłach. Poczucie ekscytującego niemalże strachu i mobilizacja. Jedna emocja rozdzielona na różne jej efekty uboczne. To wszystko w tym momencie rozprasza się po moim ciele. Każde z tych odczuć jest czynnikiem uruchamiającym daną reakcję w moim umyśle, bądź jest ono powodem wykonywanych przeze mnie czynności. To wszystko brzmi jak skomplikowana reakcja chemiczna. Ale jest tylko wytłumaczeniem tego, jak emocje wpływają na człowieka. Jestem tego idealnym przykładem.
     Spoglądam na Clary i Isabelle, które ubrane w klubowe, skórzane stroje, stoją na balkonie w Pandemonium obserwując tańczące kreatury. Interesuje nas tylko jedna postać. Demon, który przybrał formę zwykłego Przyziemnego. Dotarły do nas informacje, iż zeszłej nocy propagował on powstanie Morgenstern'a, zrzeszając Podziemnych, próbując nastawić ich przeciwko Nefilim. Aby uniknąć buntu, musimy się nim zająć...
     To miała być rola Isabelle, ale dziewczyna mnie w to wrobiła. Zatapiam się głębiej w tłum tancerzy, aby w końcu dotrzeć do jednego mężczyzny. Demona. Sama myśl, że muszę go teraz zwodzić sprawia, że chce mi się wymiotować. Nawiązuję z nim kontakt wzrokowy zanim jeszcze znajduję się bardzo blisko niego. Próbuję grać oczami, ukazać zainteresowanie, zwodzić i udawać, że jest moim dzisiejszym celem. Jest, oczywiście. Ale tylko by odciąć mu jego parszywy łeb.
     Kiedy znajduję się tylko centymetr od niego, bez słowa zaczynam tańczyć zachęcając go, aby dołączył do mnie. Ten z chęcią zbliża się do mnie kładąc swoje dłonie na moich biodrach. Muszę to przetrwać. Z chęcią wbiłabym teraz w jego serce seraficki miecz, ale muszę grać, że o to mi właśnie chodziło. Tańczę z demonem myśląc tylko o tym, aby reszta moich współpracowników wkroczyła do akcji. Po paru sekundach widzę w oddali Jace'a zmierzającego w naszą stronę. Na jego twarzy widzę zgorszenie. Wiem, że widok mnie tańczącej w ten sposób z demonem mu się nie podoba, ale musi odpuścić i skupić się na zadaniu.
     Złotowłosy szybkim ruchem zachodzi mnie od tyłu i tym razem to on kładzie dłonie na moich biodrach.
     - Odbijam. - mówi, a demon rozszerza oczy ukazując zaskoczenie i złość. Domyślił się kim jesteśmy. Kiedy mężczyzna rzuca się w ucieczkę. Jego drogę zagradza Isabelle, jej broń owija się wokół jego kostki, a demon upada.
     Alec przygważdża go do podłogi dociskając butem na jego klatce piersiowej.
     - Możesz zacząć się tłumaczyć. - mówię do niego wyciągając malutki, ale ostry nóż z buta.
     - Nie mam wam nic do powiedzenia. - demon syczy przez zęby. Jace prycha rozbawiony.
     - Ależ oczywiście, że masz. Chociażby o tej twojej całej marnej propagandzie. Co chcesz zdziałać, kiedy wszyscy wiedzą, że wielki pan M wącha już kwiatki od spodu? - Jace rzuca żarcikiem. Jak to Wayland.
     - I tutaj się mylisz mizerny łowco. Valentine żyje. Jest silniejszy niż kiedykolwiek. Ma doskonalszy plan, niż ostatnim razem. - demon śmieje się wypowiadając słowa, a ja marszczę brwi.        Co on bredzi? Valentine nie żyje. Biedak zdechł próbując przejąć świat Nefilim.
     - Carmen nie słuchaj go. - Jace odzywa się widząc zwątpienie na mojej twarzy.
     - Pożałujesz, że wymyślasz takie kłamstwa. - wypowiadam groźbę. - Alec. Wiesz co masz robić. - mówię szybko rozkazującym tonem i odwracam się w kierunku wyjścia z klubu czując buzujące emocje w mojej krwi. Zanim jednak wychodzę z Pandemonium, słyszę ostatnie słowa demona.
     - Książe Piekła, nie byłby dumny ze swojej pierworodnej! - nie rozumiem jego słów. Ale biorę je za kolejne brednie demona i decyduję nie zwracać większej uwagi na jego bełkot.
     Wychodząc czuję orzeźwiające powietrze na mojej skórze, które schładza wrzącą od irytacji krew w moich żyłach. Czuję się niemal tak jak wtedy, kiedy jeszcze posiadałam moc. Czuję jakby miała ona zaraz ze mnie się ulotnić. Nie czułam tego odkąd pół roku temu Magnus pozbył się moich mocy. Coś jest nie tak. Coś z pewnością jest nie tak...próbuję jednak o tym zapomnieć udając się do Instytutu.

~***~

     Wchodzę do pokoju zatrzaskując za sobą drzwi. W pomieszczeniu od prawie roku panuje ten sam porządek i układ. Nie zmieniam w nim nic, nie czuję się do niego na tyle przywiązana. Z resztą i tak nie spędzam w nim wiele czasu.
     Spoglądam na łóżko i widzę na niej białą kopertę, kiedy podchodzę bliżej zauważam, napis na jej przodzie. "Carmen". Marszcząc brwi biorę kopertę w dłoń i otwieram ją. Wyciągam z niej liścik po czym zaczynam czytać.

                                                                      Bożym synem  

Jam władcą tych co upadli  

ludzkości zwodzicielem 

Ikrą zła  

wojen stworzycielem  

Pustyni demonem  
śmiertelników złym duchem  
Gwiazdą która spadła  
czarnym diamentem 
Między wami na zawsze  
iskrą kłótni zostanę 
Gliny synowi  
ognista dusza nigdy pokłonu nie złoży 
I za to przeklętym szatanem  
na wieki nazywanym będzie 


     Wiersz? Ktoś przysłał mi nic nie znaczący dla mnie wiersz? Czytam go jeszcze parę razy, aby zrozumieć jego znaczenie lecz na nic. Ktoś próbuje zamieszać w mojej głowie? A może odciągnąć mnie od wydarzeń, które odbywają się za moimi plecami? Kręcę głową i wkładam list do szuflady szafki stojącej obok łóżka. Nie mogę się rozpraszać. Nic nie może.

~***~

     - Dzisiaj poczułam się jak wtedy kiedy miałam moc. To było cudowne uczucie. - wzdycham głośno wiedząc, że to nigdy nie wróci. Magnus spogląda na mnie z dziwnym wyrazem twarzy, jakby coś ukrywał...
     - Wiesz, że tak jest lepiej. Bez mocy radzisz sobie równie dobrze kochana. - czarownik wstaje od stołu i sięga po paczkę papierosów.
     - Wiem, i w tym jest problem.
     - No, ale koniec użalania się. Z czym do mnie przyszłaś? - Magnus wyrywa mnie z zadumy przypominając mi po co tak naprawdę go odwiedziłam.
     - Ah tak. - sięgam do tylnej kieszeni spodni i wyciągam z niej białą kartkę. - Dzisiaj do mnie przyszedł jakiś dziwny list. Możesz na niego spojrzeć? - podaję mu list, a ten niemal wyrywa mi go z dłoni.
     Patrzę na jego zaciśniętą szczękę podczas tego kiedy czyta słowa wypisane czarnym atramentem. Kiedy głośno wzdycha odkładając kartkę na stół wiem, że ma pojęcie o tym co owy wiersz oznacza.
     - Nie rozumiem do końca dlaczego dostałaś taki list, ale wiersz opowiada o upadłym aniele, Azazelu. Fałszerzu Broni, Księcia Piekła. - tłumaczy Bane.
     Księcia Piekieł? Już dzisiaj spotkałam się z tym określeniem.
     "Książe Piekła nie byłby dumny ze swojej pierworodnej." 
     W głowie rozbrzmiewają mi słowa wypowiedziane przez zgładzonego dzisiaj przez Alec'a demona. O co w tym wszystkim chodzi?

Magnus: 

     W oczach Carmen widzę zmieszanie. Tak jakby w jej głowie ponownie wszystko przekształcało się w bałagan.
     - Nie, nie! To miał być koniec z niewytłumaczonymi zagadkami i niedomówieniami! - dziewczyna krzyczy uderzając pięścią w stół. Widzę jej momentalne zdenerwowanie. Carmen zaczyna szybko oddychać, jest sfrustrowana. Ale to co widzę po chwili zapiera mi dech w piersiach.        Jej oczy stają się czarne...

2 komentarze:

  1. Jezuuuuuuniuuu narecie nawet nie wiesz jak tesknilam. Czekałam na kolejny rozdział z niecierpliwością i jest oto wyczekany jestem dumna z ciebie. Liczę że będzie więcej :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie! Czekalam niecierpliwie na pierszy rozdzial i sie doczekalam! :D Cudowny *-* Mam nadzieje ze Carmen odzyska swoje moce *w* czekam juz na nastepny ^^ pozdrawiam-Ala! <3

    OdpowiedzUsuń

Bardzo zależy mi na Twojej opinii!