sc Born With Sight: 2. I don't know who I am
Layout by Scar

2 lis 2013

2. I don't know who I am

     
"People aren't born good od bad. Maybe they're born with tendencies either way. But it's the way you live your life that matters."


Huczący wiatr zwiększał swoją siłę, rozwiewając śmieci za budynkiem wokół moich stóp. Plac, na którym się znajduję jest prawie pusty, smutno stoi tu tylko pordzewiała beczka wypełniona wodą deszczową i kontener na śmieci w stanie podobnym do beczki. Wiatr stał się na tyle irytujący, iż nerwowo odgarniam kosmyki włosów z twarzy, by mieć dobry widok na chłopaka stojącego przede mną, z malującym się na jego twarzy zdezorientowaniem. Takie spojrzenie kompletnie do niego nie pasuje, przecież znany wszystkim Nocny Łowca – Jace Wayland nigdy nie jest niepewny, a przekonanie o jego idealności kipiało z niego z każdej części jego ciała.
Chłopak odgarnia swoje blond włosy z twarzy, a rękawem wyciera czoło, po którym wolno spływają krople potu. Wpatruje się we mnie z lekko otwartymi ustami jakby czekał, aż odezwę się ponownie. Prychając, opieram się o zimną, ceglaną ścianę budynku z uśmiechem na twarzy, po czym ostentacyjnie biorę nóż w dłoń, by po chwili zająć się czyszczeniem paznokci, pod które wdarł się brud.
Kim jesteś i skąd mnie znasz? – pyta nie zmieniając poważnego wyrazu twarzy, wyrywając mnie przy tym z zanadto pochłaniającej czynności. Cichy chichot wydobywa się z moich ust, kiedy chowam nóż za skórzany pasek spodni. Z pewnym siebie uśmiechem spoglądam na chłopaka, zakładając ręce na piersi.
Nikim kto by cię zainteresował… – odchrząkuję. – W odpowiedzi na twoje drugie pytanie… ja znam wszystkich i wiem wszystko, o czym nawet ty nie masz pojęcia.
Jace marszczy brwi, po czym chowa miecz do pochwy na plecach. Zaskakująco szybko podchodzi bliżej mnie, w tym momencie dzieli nas kilka centymetrów. Wciągam powietrze do ust, zaciskając pięści.
Z jakiego instytutu jesteś? – chłopak ignoruje moją odpowiedź i przechodzi do kolejnego pytania.
Z żadnego – odpowiadam szybko. – Nie widzisz, że nie mam na ciele run, a poza tym nic innego nie wskazuje na to, bym do jakiegokolwiek należała? – prycham.
W takim razie Podziemna… - stwierdza. Jego zdezorientowanie zniknęło w sekundzie, teraz widać było bijącą od niego pewność siebie. Ponownie wybucham śmiechem, ten chłopak dostarcza mi dzisiaj rozrywki lepszej niż te tanie komedie, które zazwyczaj nadają w telewizji.
Spoglądam w prawo na ledwo stojący tam druciany płot. Za nim rozpościera się duże pole z kilkoma drzewami, trawa na nim jest wypalona przez słońce, co nie sprawia dobrego wrażenia. W tym momencie panuje kompletna cisza, nie słychać nawet samochodów z przecznicy, na której mieszkam. Wciągam powietrze do ust, po czym powoli je wypuszczam.
Pudło – wracam spojrzeniem do Jace’a. Chłopak unosi brew ku górze.
Nie żartuj sobie ze mnie, mogę zgłosić cię do… – nie kończy swojej wypowiedzi, ponieważ mu przerywam.
Clave? A co ciekawego chciałbyś im powiedzieć? Myślisz, że przejęliby się jedną, małą dziewczynką, kiedy gdzieś tam, od czterech lat ucieka im Valentine? – odpowiadam mu swoją własną pewnością siebie.
Skąd wiesz… – znów mu przerywam.
Jak już wspomniałam, wiem wszystko – kręcę głową w irytacji.
Nie potrafisz rozmawiać jak człowiek z człowiekiem? Załatwmy to pokojowo – mówi jakby rozdawał rozkazy.
Problem w tym Jace, że ty nie jesteś do końca człowiekiem, ja za to tak – rozkładam dłonie na boki. – Więc byłabym wdzięczna, gdybyś o mnie zapomniał – dodaję.
Przyziemna? - zaskoczenie wraca na jego twarz. Wzdycham ciężko, denerwując się, iż chłopak nie chce dać za wygraną.
Tak, Przyziemna – potwierdzam, wiedząc, że i tak powiedziałam już zbyt wiele. – Wracaj do Instytutu, Maryse pewnie się martwi – odpieram mrugając do chłopaka oczkiem. Odwracam się z zamiarem powrotu do mieszkania, by w końcu odpocząć, po wycieńczającym dniu.
Wiem jednak, iż nie nastąpi to tak szybko, kiedy czuję zaciskającą się dłoń Jace’a na moim nadgarstku. Chłopak pociąga mnie w swoją stronę i podstawia mi nóż pod gardło. Zapieram się plecami o jego tors. Czując zimne ostrze na mojej szyi, stopami ryję dziurę w ziemi, próbując powstrzymać się od upadku.
Mów kim jesteś, albo poderżnę ci gardło – jego groźba jest niczym rzucana na wiatr. Wiem, że tego nie zrobi.
Z kpiącym śmiechem, łapię chłopaka mocno za dłoń, którą podstawił mi pod gardło, po czym wykręcam ją tak, by zabolało, jednak w taki sposób, by jej nie złamać. Odwracam się do niego twarzą i zanim ten zdąża zareagować, daję mu kopniaka w brzuch. Kiedy ten zatacza się w tył, ja łapię go za ręce, aby potem pociągnąć go za ramiona i zwalić na ziemię. Unieruchamiając dłonie chłopaka na jego plecach, siadam na jego pośladkach. Po chwili nachylam się nad jego uchem i szepczę:
Nigdy nie zachodzi się wroga od tyłu – wykrzywiam usta w szyderczym uśmiechu.
Odczekując parę sekund, uwalniam chłopaka z uścisku, szybko podnoszę się, aby skierować się w stronę wejścia do domu. Robię to na tyle szybko, by pozbyć się go z mojej drogi. Po chwili jednak przypominam sobie, iż jedną z ukrytych zdolności Nefilim jest nadnaturalna szybkość…
Złotowłosy zachodzi mi drogę i przyciska do ściany, trzymając dłonie na mojej szyi, lecz nie ściskając jej.
Zapytam ostatni raz, kim do cholery jesteś i skąd wiesz o Morgensternie? – chłopak denerwuje się, widzę to w jego oczach.
Oh – wzdycham. – Naprawdę nie odpuścisz?
Nikt nie ma pojęcia o moim istnieniu, oprócz demonów oraz kilku podziemnych, którzy byli moimi informatorami. Znam tylko jedną Nocną Łowczynię osobiście, ale ona nie wie o mojej ukrytej tożsamości. Clary Fray. Właśnie tak. Chodziłyśmy do tego samego liceum, zanim spotkała mnie pierwsza pamiętna przygoda z demonem. Kiedy później dowiedziałam się o Świecie Cieni i zaczęłam się nim bardziej interesować, dowiedziałam się, że Fray należy do Nefilim, było to nie lada zaskoczeniem. Szczerze powiedziawszy nie wyobrażam sobie dziewczyny jako wojowniczki pokroju Nocnych Łowców. Wiem wszystko co działo się jeszcze przed czterema latami, kiedy to Nocni Łowcy stoczyli nieudaną walkę z Morgenstern’em, a ten uciekł im sprzed nosa z Kielichem oraz Jocelyn Fray i do tej pory ukrywa się tak dobrze, iż nikt nie potrafi go znaleźć. Wszyscy wyczekują momentu, kiedy zaatakuje. Lecz tak się jeszcze nie stało, co jest zastanawiające.
Wiem o tym, że Jace’a łączyło coś z Clary, dopóki nie dowiedzieli się, że są rodzeństwem. Pomimo wszystkiego, plotki w Świecie Cieni rozchodzą się naprawdę szybko. Biedni muszą zwalczać uczucie do siebie na wszelkie sposoby, przez co Fray uciekła w ramiona swojego najlepszego przyjaciela – Simon’a, którego też znam ze szkoły.
Jak już wspomniałam, wiem wszystko. Wiem tyle ile normalny Nocny Łowca, pomijając fakt, iż ja nim nie jestem.
Weź te łapska z mojej szyi to ci powiem – syczę.
Chłopak puszcza moje gardło i w momencie czuję chłodny wiatr w miejscu, gdzie przed chwilą znajdowały się jego dłonie. Jace siada na gnijącym konarze tuż za nim i spogląda na mnie wyczekująco.
No więc? – ponagla mnie.
Powiem ci, o ile nie wspomnisz o mnie nikomu. Najlepiej gdybyś zapomniał, że w ogóle istnieję – oznajmiam, Jace wzrusza tylko ramionami, co spotyka się z moim westchnięciem.
Nazywam się Carmen Levan – odchrząkuję, jakbym miała przedstawiać się przed publicznością. – Nie jestem Nocnym Łowcą, ani Podziemnym. W sumie sama nie wiem kim jestem, lecz lubię zaliczać się do Przyziemnych. Wiem wszystko o waszym świecie, bo nie jest dla mnie czymś niewidocznym… jak dla innych ludzi – wykrztuszam.
Co masz na myśli? – Jace unosi brew.
Urodziłam się ze Wzrokiem i innymi zdolnościami, które trochę odróżniają mnie od typowych Przyziemnych. Uważam, że jestem po prostu innym człowiekiem – spoglądam niepewnie na chłopaka. Ten jednak słucha uważnie. – Od roku też nawiedzają mnie demony, nie zliczę ile już ich zabiłam – dodaję.
Jak to cię nawiedzają? – prycha śmiechem.
Bawi cię to? Od równego roku zmagam się z tymi pieprzonymi kreaturami z niewiadomego powodu, a ty się śmiejesz? Zabawny jest fakt, iż byłam świadkiem śmierci najbliższej mi osoby z ohydnych łap Eidolona, który ukazał mi się w postaci przebrzydłego psa? – unoszę niebezpiecznie głos. Wiem, że muszę się opanować, jeśli nie chcę, by moce nie wydostały się na zewnątrz.
Okej, przepraszam. Nie denerwuj się – Jace unosi dłonie w geście poddania się. Wykonuję jeden głęboki wdech, by opanować złość zwiększającą swoją siłę.
Powiedziałam ci tyle ile mogę. Teraz możesz mnie już zostawić i nigdy już tu nie wracaj – mówię i ruszam w stronę domu, tym razem mając nadzieję, że Jace mnie nie powstrzyma.
Carmen zaczekaj! Myślę, że powinnaś udać się ze mną do Instytutu! – słyszę jego krzyk, lecz ja już nie odwracam się za siebie.
Przyspieszam kroku, by ten nie ruszył za mną. Tak się też dzieje. Na całe szczęście. Już i tak powiedziałam zbyt wiele. Wolę żyć w ukryciu, byleby nie znaleźć się w centrum zainteresowania Clave i Instytutu. Działam sama. Nie potrzebuję towarzyszy, w walce nie mam równych sobie. Mam tylko głęboką nadzieję, że Jace faktycznie zapomni o tym całym incydencie. Im mniej wie, tym mniej narażone jest moje życie w ukryciu.
Nie zmienię zdania.
Działałam w ukryciu, działam i będę działać dalej.








     

3 komentarze:

  1. Nie no wiesz co...
    zawiodłam się...
    i to bardzo...
    dlaczego to takie krótkie się pytam?! :D
    W dalszym ciągu podtrzymuję moje zdanie, że piszesz świetnie!

    Miona

    OdpowiedzUsuń
  2. "Po chwili poczułam mocny uścisk dłoni na nadgarstku Jace pociągnął mnie do siebie i podstawił mi nóż pod gardło." dlaczego to wydało mi się hot?
    Podoba mi się główna bohaterka. Czyści paznokcie nożem, to się ceni XD Lubię ją, bo nie wydaje się zdołowaną lasią, która łaknie wiecznej pomocy i miłości. I na razie nie dramatyzuje... oby tak zostało!

    OdpowiedzUsuń
  3. Niezła główna bohaterka. Powalić Jace'a na ziemie. Musi być niezwykła. Czytam dalej...

    OdpowiedzUsuń

Bardzo zależy mi na Twojej opinii!