sc Born With Sight: 10. Ugly truth
Layout by Scar

20 kwi 2014

10. Ugly truth

"Gdyby miłość była pokarmem, umarłbym z głodu na ochłapach, które od ciebie dostawałem."

              Siedzę na ławce przyciśnięta ustami do ust Jace’a. Złotowłosy jest stanowczy i trochę zachłanny, ale mi to nie przeszkadza. Kładzie dłoń na moim biodrze, a drugą trzyma mój policzek. Pocałunek jest słodki, czuję jak serce mi przyspiesza i robi mi się cieplej. Emocje rozpływają się po całym moim ciele. To uczucie, które odczuwa się przy pocałunku jest bardzo potężne, dlatego dziwię się, że z moich dłoni nie poleciały jeszcze iskry.
       Do mojej głowy nagle trafiają myśli nie dające mi spokoju. Co ja robię? Przecież Jace kocha Clary…
       ”Ale to jego siostra!”- karci mnie mój mózg. Odrywam się od chłopaka i kręcę głową. Tak czy siak to nie jest w porządku.
       -Jace…ja…- nie umiem wydobyć kolejnego słowa. Jace marszczy brwi i patrzy na mnie ze zdziwieniem wypisanym na twarzy.
       -Coś nie tak?- pyta obracając moją głowę w swoją stronę.
       -My…nie możemy…Ty kochasz Clary.- odchrząkuję. Jace spogląda w dół i kręci głową. Po chwili jego usta wykrzywiają się w delikatnym uśmiechu.
       -Carmen…to teraz nie ma znaczenia. Clary to moja siostra…owszem kocham ją…ale to uczucie zmieniło się na takie, jakie dzieli między sobą rodzeństwo…-wypowiada te słowa z nadnaturalnym spokojem. Kręcę głową. Nie da się tak szybko pozbyć uczuć.
       -To niemożliwe żebyś tak szybko zmienił do niej swoje uczucia…-odwracam głowę i wpatruję się w bramę przed Instytutem.
       -Nie mam wyjścia, muszę się ich pozbyć…- mówi znów obracając moją głowę w jego stronę. –Dzięki tobie lepiej mi się to udaje…- odzywa się po chwili. Zastanawiam się co miały znaczyć te słowa, kiedy dostaję odpowiedź. –Od momentu kiedy cię poznałem chciałem cię pocałować…nie mów, że nie czułaś tego samego…- spogląda na mnie. Jego źrenice są rozszerzone, a usta lekko czerwone od pocałunku. -Od początku czuję to przyciąganie, które jest między nami...wiele nas łączy...powiedz, że nie czujesz tego samego, a cię zostawię.- mówi. Jego twarz wyraża zwątpienie.
       Owszem przyznam, że Jace jest pociągający, ale może nie od razu chciałam rzucić się w jego ramiona. Na pewno nie wtedy kiedy na początku był dla mnie oschły. Kolejny znak, który wskazuje na to, że Jace się ze sobą kłóci cechami charakteru. Byciem wrednym i oschłym okazuje swoją chęć pocałowania kogoś?
       Zmieniłam zdanie dopiero w momencie gdy zaczął mi udowadniać, że mu na mnie zależy. Tak. Odczuwam to cholerne przyciąganie, i to bardzo. Pierwszy raz czuję takie pożądanie jak teraz.
       Na mojej twarzy wyrasta delikatny uśmiech, speszona spoglądam w dół i zaczynam bawić się palcami. Jace chwyta mnie za podbródek i powoli przyciąga mnie ponownie do swoich ust. Łapię go za kark i przyciskam mocniej do siebie. Chłopak wydaje pomruk zadowolenia, a ja po cichu w duszy triumfuję.


***
       Leżę w swoim pokoju na łóżku i wpatruję się w sufit. Znów rozmyślam. Ostatnio zbyt często to robię, przez co potem troszkę się w tym wszystkim gubię. Moja matka, pocałunek Jace'a, zaginięcie Clary. Nie wiem już w co wierzyć, co brać na poważnie, a z czego się śmiać. Kręcę głową. Na razie powinnam skupić się na odzyskaniu Clary, nie na sobie i swoich uczuciach do złotowłosego.
       Nawet nie wiem kiedy zrobiło mi się tak gorąco. Zaczynam ciężko oddychać. „Nadchodzi”- mówię w myślach, jestem pewna, że za chwilę z moich dłoni polecą snopy światła, próbuję je stłumić, ale na nic. Podchodzę do okna i wyciągam za nie dłonie, celuję w latarnie, nie chcę poniszczyć pokoju w Instytucie. Czekam.
       Mija kilkanaście minut i nic się nie dzieje. Marszczę brwi. Gorąco nie ustaje, czuję jakbym stała w ogniu. Jeszcze przed chwilą byłam pewna, że to przez te wszystkie emocje, które ze mnie nie zeszły, ale teraz nie jestem pewna. Siadam ponownie na łóżku i próbuję się uspokoić, ale nic się nie zmienia. Ciepło przechodzi przez moje żyły gwałtownie pulsując. Wiem, że zwykłego człowieka dawno roztopiłoby to od środka, ale ja nie jestem normalna. Oddycham coraz ciężej. Próbuję się uspokoić, myśleć o normalnych rzeczach, ale to nic nie daje. Moja moc jest za silna by ją okiełznać. I to mnie cholernie przeraża.
       Podnoszę moją rękę przed twarz i wpatruję się w moje przedramię, na którym poczułam czyjś dotyk. Rozszerzam oczy kiedy zauważam, że „coś” jakby długa jarząca się glista przepełza pod moją skórą w stronę ramion. Spanikowana drapię to cokolwiek znajduje się pod moją skórą z nadzieją, że to zniknie, lecz tak się nie staje. Jestem zdezorientowana. Co to jest do kurwy nędzy?! Pochłaniam się coraz bardziej w trwodze gdy uświadamiam sobie, że jest mi coraz cieplej. Gdybym zmierzyła temperaturę swojego ciała, osiągnęła by ona dawno powyżej 100 stopni Celsjusza. I kolejna rzecz, która czyni mnie inną, normalny człowiek dawno by umarł przez taką temperaturę.
       To „coś” dociera do mojego ramienia, a potem zjeżdża po plecach zatrzymując się na środku mojego kręgosłupa. Podchodzę do lustra ściągając bluzkę i odwracam się do niego plecami. „Glista” formuje się w okrąg w dolnej części moich pleców i zaczyna jarzyć się coraz jaśniej. Marszczę brwi.
       Nagle czuję okropny ból w miejscu gdzie to „coś” uformowało się w krąg. Nie jest to ból jaki odczuwa się kiedy się w coś uderzy, ale ból jaki odczuwa się przy kontakcie z ogniem, przy poparzeniu. Tyle, że ten jest o wiele bardziej bolesny niż powinien być. Padam na ziemię i głośno krzyczę. Nigdy nie przeżywałam takich katuszy, nawet przy walce z demonami, a one też dały mi popalić. Słyszę syk, jakby ktoś zalał ognisko wodą i wtedy wszystko znika. Znika ból, ciepło i „to coś” co było pod moją skórą. Leżę na podłodze i ledwo co oddycham. Jestem cała mokra, spocona. Gardło mam podrażnione przez mój krzyk.
       Ciężko podnoszę się z ziemi i ponownie podchodzę do lustra, które stoi przy szafie. Ledwo co chodzę. Ten ból straszliwie mnie wyczerpał.
       To co widzę zapiera mi dech w piersiach, ale odczuwam również przerażenie i zdezorientowanie. Na środku mojego kręgosłupa widnieje wypalony krąg. Po prostu, koło o ciemnoczerwonym odcieniu. Marszczę brwi. Dotykam dziwnej powstałej blizny i krzywię się, kiedy odczuwam ból przez mój dotyk. Kładę dłonie na głowie i powstrzymuję swoje ciało od upadku. Wycieram pot, który spływa po moim czole. Na szczęście gorąco ustało. Nie wiem ile bym jeszcze wytrzymała.
       Zastanawiam się o co w tym chodziło. Co to za znak i jakim cudem znalazł się on na moich plecach? Kręcę głową. Dlaczego muszę się natykać na coraz to nowsze i dziwniejsze rzeczy, których nie rozumiem?
       Nagle drzwi do pokoju się otwierają i do środka wpada Jace, Isabelle i Maryse. Rozszerzają oczy widząc mnie w bieliźnie, dlatego szybko łapię bluzkę i zakładam ją na siebie. Czuję ciepło na policzkach, ale ignoruję to, że się czerwienię.
       -Co się tu stało?- pyta Maryse z przerażeniem. Myślę co powiedzieć i sama nie wiem czemu, ale kłamię.
       -Miałam koszmar, ostatnio często mi się przytrafiają...- mówię spuszczając wzrok. Kobieta chwilę wpatruje się w moją twarz próbując cokolwiek z niej wyczytać, ale chyba łyka moje kłamstewko. Sama nie wiem czemu, ale nie chcę mówić im co się stało. Co jak ten krąg jest oznaką, że jestem przeklęta czy coś i wyrzucą mnie z Instytutu?
       -Już się przestraszyłam, że coś ci się stało....No nic, jeżeli to nic poważnego to cię zostawię.- Maryse jeszcze chwilę się we mnie wpatrywała, ale po chwili wraz z Isabelle opuściła mój pokój. Zostaje Jace. Czuję między nami napięcie. Wiedziałam, że on mi nie uwierzy. Pewnie teraz będzie próbował ode mnie wyciągnąć co naprawdę się stało.
Jace zatrzaskuje za sobą drzwi i podchodzi do mnie z poważnym wyrazem na twarzy.
       -Jesteś cała? Co się stało?- pyta zachowując stanowczy głos. Głośno wzdycham. Wiem, że od niego nie ucieknę.
       Gwałtownym ruchem ściągam koszulkę i stoję przed Jace'm w staniku. Nie obchodzi mnie to, i tak już mnie widział w bieliźnie. Chłopak patrzy na mój dekolt, a ja szybko odwracam się do niego plecami. Dotykam dłonią kręgu, który wypalił się na moich plecach.
       -Widzisz? To coś przed chwilą pojawiło się na moim kręgosłupie. Od tak. Tak jakby ktoś wypalił mi go zapałką...cholernie bolało, dlatego tak krzyczałam.-mówię. Chwilę czekam na jego reakcję, a już po chwili czuję opuszki jego palców przejeżdżające po kregu na moich plecach. Na moich ramionach pojawia się gęsia skórka.
       Nagle chłopak zabiera dłoń, a ja czuję zimno.
-Ubieraj się, wiem co zrobić...-oznajmia tajemniczo i wychodzi z mojego pokoju zostawiając mnie w kompletnym osłupieniu.

****
       Nie wiem gdzie prowadzi mnie Jace. Oboje idziemy z zarzuconymi na głowy kapturami przez najciemniejsze i najniebezpieczniejsze zakamarki Nowego Jorku. Co jakiś czas się potykam. Jestem zwyczajnie wykończona, a już na pewno nie czuję się na siłach, żeby wybierać się na jakieś wycieczki. Co gorsza jak spotkamy tu jakiegoś demona to ja już nic nie zdziałam. Jace będzie musiał sobie poradzić sam.
       Jace zwalnia przed starą kamienicą. Teraz wiem gdzie jestem. Zdarzyło mi się już tu być, ale nie miałam nigdy do czynienia z właścicielem kamienicy. Szczerze to nawet nie chciałam go kiedykolwiek spotkać. Głośno wzdycham.
       -Serio?!- ręce mi opadają.
       -On ci pomoże.- oznajmia Jace i łapie mnie za ramię, aby poprowadzić mnie do drzwi.

****

       -Co was tu sprowadza?- Magnus wygląda dzisiaj...jakby to określić...bajecznie? Podkreślił oko złotym eyelinerem, jego włosy błyszczą przez brokat, którym są one posypane, a jego ubranie świeci się wszystkimi kolorami tęczy. Krzywię się na ten widok. -Alec też tu jest?- pyta nie dając nam odpowiedzieć.
       -Nie, nie ma go...liczyliśmy na to, że możesz nam pomóc...-odzywa się Jace.
       -Moja pomoc nie jest darmowa....-oznajmia ukazując śnieżnobiały uśmiech.
       -Czego chcesz?- pytam.
       -Zastanowię się...przejdźmy do rzeczy, w czym potrzebujecie mojej pomocy?- Magnus łączy palce u dłoni i kładzie na swoim brzuchu.
       -Potrzebujemy pomocy z pewnym znakiem...może będziesz wiedział co oznacza?- oznajmia złotowłosy, a Magnus prycha.
       -Jestem Czarownikiem, nie „czytnikiem znaków”.- wypowiadając ostatnie słowa wykonuje nawias w powietrzu.
       -Tylko na to spójrz...- Jace przewraca oczami. Spogląda na mnie i kiwa głową.
Dłonie mi się trzęsą, ale powoli ściągam bluzę, a następnie bluzkę. Ile razy będę się dzisiaj rozbierać przed innymi? Podchodzę bliżej Magnus'a, a ten marszczy brwi. Odwracam się do niego plecami... i wskazuję palcem krąg w dole kręgosłupa. Słyszę jak Wielki Czarownik Brooklyn'u podchodzi bliżej, jego buty wydają dość donośne dźwięki. Stoję chwilę w bezruchu,a do moich uszu dociera jak Magnus głośno wzdycha.
       Spoglądam na Jace'a. Ten ma nieco przerażony, ale poważny wyraz twarzy. Zakładam z powrotem koszulkę i odwracam się do Czarownika.
       -No i?- pytam.
       -Ile masz lat?- pyta Magnus. To pytanie zbija mnie z tropu, na co mu mój wiek?
       -Miałeś powiedzieć nam co to za znak, a nie pytać mnie ile mam...- nie kończę. Magnus mi przerywa.
       -Ile masz lat?- pyta ponownie. Marszczę brwi, ale odpowiadam.
       -19...- mówię szybko.
Kolor oczu Magnus'a zmienia się na jaskrawożółty. Jak tu weszliśmy były, ciemnobrązowe. Serce mi przyspiesza i znów ciężko oddycham.
       -Niech zgadnę, za miesiąc masz urodziny?- pyta Magnus. O co mu chodzi? Co on odwala teraz z tymi urodzinami? Wypuszczam z ust powietrze, które nawet nie zdawałam sobie sprawy, długo trzymałam w sobie.
       -Tak...czy to jest teraz takie ważne?- pytam rozkładając ręce. Magnus rozszerza oczy, a na jego twarzy maluje się zaintrygowanie.
       -W końcu mam sposobność spotkać się z tym zjawiskiem.- oznajmia szczerząc się, a ja mam coraz to większy mętlik w głowie.
       -Jakim zjawiskiem?!- Jace podchodzi zdenerwowany, stając bardzo blisko mnie.
Magnus chwilę wpatruje się we mnie.
       -Ten krąg, to jest pierwsza część całego znaku, który teraz będzie formował się na twoich plecach...-robi mi się słabo, czyli będzie tego więcej?! Czarownik kontynuuje. -Pierwsza część pojawia się miesiąc przed dwudziestymi urodzinami. Jest to właśnie okrąg, który już masz...reszta pojawia się w różnym czasie....- zacina się i spogląda na mnie ze współczuciem. Znam to spojrzenie.
       -Jak rozległy jest ten znak? Ile będę cierpieć?- pytam, niemal krzyczę.
Magnus wzdycha i kładzie palec na ustach, zastanawiając się nad czymś. Po chwili podchodzi do półki z książkami i bierze jedną z nich. Oprawiona jest w grubą brązową skórę. Podchodzi do mnie i kartkuje księgę. Są w niej tylko obrazki z różnymi znakami i talizmanami wraz z ich nazwami.
       -To jest to- mówi i stuka palcem w obrazek. Pierwsze co widzę do nazwa. „Znak Obscurens”. Marszczę brwi i przerzucam wzrok na obrazek. Niemal mdleję. Znak jest bardzo skomplikowany, składa się z wielu rozgałęzień, zakrętów i dziwnych kształtów. Jace wygląda znad mojego ramienia, aby przyjrzeć się księdze i rozszerza oczy,
       -Jak dużo ze znaku ukazuje się na ciele za każdym razem?- pytam zastanawiając się ile to wszystko będzie trwało i ile razy będę musiała tak cierpieć jak dzisiaj.
      -To zależy od tego jak bardzo osoba jest silna i podatna na tą moc...-oznajmia. Moje siły ostatecznie opadają. Mam wszystkiego dość. Po raz kolejny zadaję sobie pytanie „Dlaczego ja?”.
       Jest jeszcze jedna kwestia, o której nie mam pojęcia. Boję się wzbogacić moją wiedzę o tą jedną rzecz, bo nie wiem czy mogę znieść ten ciężar, ale muszę wiedzieć...
       -Co ten znak w ogóle oznacza?- pytam zaciskając szczękę.
Magnus głośno wzdycha i odkłada księgę na ciemne biurko zawalone różnymi gratami. Drapie się po karku. Jace zaciska pięści czekając w napięciu. Wahanie Magnus'a sprawia, że domyślam się, iż to co powie wstrząśnie mną i to cholernie. Mężczyzna chrząka.
       -Znak Obscurens pojawia się u osób...- przestaje. Przysięgam, że robi to specjalnie, żeby utrzymać mnie w napięciu. -U osób, które są potomkami Nocnego Łowcy i demona.- wykrztusza resztę zdania, a we mnie uderza przeraźliwe zimno i ciepło w tym samym momencie.


[znak, który niedługo pojawi się na plecach Carmen]



8 komentarzy:

  1. Wow to był insteresujący rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze! Czemu nie poinformowałaś mnie o nowym rozdziale?? Oj nie ładnie.
    Po drugie! Ostatnią część przeczytałam za jednym tchnieniem! Coś ... coś wspaniałego! Skąd Ty bierzesz takie pomysły? Uwielbiam Twoją opowieść, uwielbiam! Nocny Łowca i Demon? To tak można? Jak to się stało? Ojej! Za dużo pytań!!

    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział!
    Ress

    niech-milosc-zwyciezy.blogspot.com
    (Zapraszam też do mnie ;) )

    OdpowiedzUsuń
  3. Oooo! Nareszcie jest! I muszę powiedzieć że rozdział jest WSPANIAŁY! Jace + Carmen = mój uśmiech na twarzy <3 A ten znak i wiadomość że Carmen jest potomkinią Nocnego Łowcy i demona -- bezcenne. Powaliłaś mnie tym! Nie mogę się już doczekać następnej części! CZEKAM!
    Justyna

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne opowiadanie! Pisz dalej! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Niesamowity blog, zaczęłam czytać niedawno i już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Zapraszam także do siebie: http://na-zawsze-razem-po-tylu-latach.blogspot.com/
    Będzie to opowiadanie nawiązujące do "Diabelskich maszyn" w wersji zmienionej przeze mnie a także do "Darów Anioła".

    OdpowiedzUsuń
  6. nie nawidze , jak to mogłaś zrobić clace !?

    OdpowiedzUsuń

Bardzo zależy mi na Twojej opinii!