sc Born With Sight: 7. Control
Layout by Scar

25 sty 2016

7. Control

"Silence speaks when words can't."


- Szkoda, że tak szybko zniknęłaś i nie zdążyłaś nauczyć mnie kontroli, którą ty miałaś tak dobrze opanowaną. – zwracam się do nieżyjącej już osoby łudząc się, że mnie usłyszy. Mój głos to jedyny dźwięk, który rozbrzmiewa w pustym pomieszczeniu.
Intensywnie zastanawiam się nad tym co zrobić, aby nauczyć się kontroli, aby ją odzyskać. Choć tak naprawdę nie wiem czy kiedykolwiek ją miałam. Musi być coś co powstrzyma mnie od oddania się kompletnie mocy Azazela. Zawsze jest jakiś wybór. Ostatnio już wyrządziłam szkody osobom, na których mi zależy. Nie wiem co się stanie, kiedy to się powtórzy.
Jeśli naprawdę Azazel był w pobliżu, zastanawiam się jaki był tego cel i jak blisko był. Co drugie, a najważniejsze…kto go uwolnił od skał?! To niemożliwe, żeby jego dusza tylko tak na mnie działała. Musiał zostać uwolniony, a ktoś miał w tym cel. Nie chcę myśleć o osobie, która tego dokonała. Nie chcę ponieważ moje mysli zwracają się tylko ku jednej osobie.
Valentine.

~***~

- Musi być coś co pomoże mi w utrzymaniu kontroli. – mój ton jest desperacki, niemal na granicy płaczu.
Magnus wzdycha po raz kolejny zamykając oczy. Jace kręci głową. Przez ich reakcje czuję się na straconej pozycji.
- Carmen, na ten moment nie przychodzi mi absolutnie nic do głowy. Jestem tylko czarownikiem. Nie specjalistą od WSZYSTKIEGO. – widzę jego poirytowany wyraz twarzy i zdaję sobie sprawę, że przesadzam. Ze wszystkim kieruję się do Bane’a jak do wszechwiedzącego. To może go już wykańczać. A ja nie daję nic w zamian.
- Przepraszam Magnus. Już nie będę o nic pytać. – wypalam. – Jak chcesz możesz wracać do Nowego Jorku. Myślę, że nadużywam już twojej dobroci. – dodaję podpierając głowę na dłoni.
- Tak, Carmen ma rację. Już dużo nam pomogłeś. – Jace dodaje cicho.
- Oh okej. Czekajcie. Może być coś co zadziała, ale niczego nie gwarantuję. – Magnus nagle oznajmia grubym głosem. Momentalnie podnoszę na niego wzrok z nadzieją.
- No mów! – niemal krzyczę wyczekując jego propozycji.
- Wiem jednak, że nie będziesz zadowolona Carmen. – marszczę brwi poprawiając się na krześle. – Cisi Bracia mogą pomóc. – z moich ust wydobywa się chichot.
Czy to muszą być akurat oni?!

~***~

- Nie musisz się ich obawiać, cała procedura boli tylko odrobinkę i nie przez cały jej czas. – Clary tłumaczy podczas kiedy kierujemy się do Cichego Miasta w Los Angeles. Nigdy nie sądziłam, że będę musiała się z nimi zmierzyć. Nigdy tego nie chciałam. Ale jeśli chcę nauczyć się kontroli, oni mogą znaleźć coś w moim umyśle co mi w tym pomoże. Coś co wywoła we mnie wewnętrzny spokój.
- Jeśli zastanawiasz się nad tym, że doniosą Clave o obecności twoich mocy. Nie musisz się o to martwić. Cisi Bracia to indywidualni Nocni Łowcy. Pozwalają nam załatwiać swoje sprawy między sobą.
Nie myślałam o tym wcześniej, ale poczułam ulgę. Pewnie i tak w końcu Richard dowie się o tym, że moje moce wróciły, a co gorsza dowie się, że Magnus do tego doprowadził, ale dopóki to się nie dzieje, nie chcę o tym myśleć.
Zbliżając się do ogromnego i przerażającego cmentarza, na którym znajduje się wejście do Cichego Miasta czuję ból w okolicach brzucha i zwalam to na stres jaki właśnie ogarnia wszystkie moje myśli.
- Co jeśli jestem za słaba i tego nie przeżyję? – pytam Jace’a.
W odpowiedzi słyszę śmiech zarówno Jace’a jak i Clary, ich wzrok jest pobłażliwy i rozbawiony.
- No tak, głupie pytanie. – dodaję lekko się rozluźniając.

~***~

Nigdy, podczas mojej jakże długiej historii związanej z Nocnymi Łowcami, nie znajdowałam się w Cichym Mieście. To miejsce przeraża mnie do szpiku kości. W powietrzu czuć śmierć, a to chyba jedno z wydarzeń w życiu każdego człowieka, które najbardziej mnie przeraża.
Schodząc głębiej pod ziemię do moich nozdrzy dociera zapach wilgoci i padliny. Nie jest zbyt przyjemny dla mojego wrażliwego nosa, ale próbuję się na nim nie skupiać.
Kiedy docieramy do centrum podziemnego miasta tam zauważam jednego z Cichych Braci. Jest tak straszny jak wszystkie opisy w książkach. Jego usta i oczy są zszyte. Ten widok sprawia, iż zastanawiam się czy zdaje sobie sprawę z tego, że jesteśmy obok.
- Witaj Carmen Carter. – jego głos rozbrzmiewa w mojej głowie. Marszczę brwi, kiedy używa nazwiska mojej matki, Abigail.
- Moje nazwisko to Levan. – odpowiadam niepewnie.
- Dobrze wiesz, że to nieprawda. – jego ton jest poważny, a w mojej głowie brzmi jakby mówił przez megafon. – Nazywam się Bernhard i pomogę ci otworzyć najgłębsze zakamarki twojego umysłu.
- Mam nadzieję, że będzie szybko i bezboleśnie. – odpieram wzdrygając się.
- Nie mogę tego gwarantować. – w odpowiedzi słyszę tylko słowa, które w głosie Brata Bernharda brzmią przerażająco.
Podchodzimy do miejsca, w którym zebrani są inni bracia wyczekujący na mnie. Staram się ich ignorować i skupić się na całym rytuale, który pomoże mi odzyskać kontrolę.
- Podczas całego procesu nie myśl o absolutnie niczym. – Clary radzi mi popychając mnie lekko w stronę braci.

~***~

Widzę ją. Młoda, piękna. Uśmiecha się do mnie. Wyciąga dłonie w moją stronę, a ja nie wiem dlaczego biegnę do niej czując uśmiech na twarzy. Chwilę później ląduję w jej ramionach. Chcę się wydostać z jej uścisku, lecz nie potrafię się ruszyć…

~***~

Druga kobieta uśmiecha się do mnie, jej oczy zasłonięte są przez jej ciemne, proste włosy. Zbliża się do mnie, a ja nie czuję lęku. Chcę, żeby była bliżej. Czuję się bezpiecznie. Potem widzę tylko,
krew,
strach,
rozpacz,
śmierć.

~***~

Przede mną stoi dziewczyna w pięknej białej sukience przed kolano. Szczerzy się na mój widok, radośnie mnie nawołując. Kiedy podchodzę i dotykam jej ramienia w przyjacielskim geście jej sukienka nie jest już biała. Pokrywa ją krwisty kolor, a ja momentalnie orientuję się co to oznacza…

~***~

Otwieram oczy i orientuję się, że znajduję się na zimnej ziemi w Cichym Mieście. Lekko podnoszę się słysząc głos Jace’a.
- Carmen? Wszystko w porządku? – potakuję łapiąc się za pulsującą mi głowę.
Po chwili widzę zbliżającego się do nas Cichego Brata, nie potrafię odczytać emocji z jego twarzy co chyba raczej nie jest nowością.
- Co tak szybko? – pytam zdziwiona.
- Od początku wiedzieliśmy co będzie przyczyną twojego braku kontroli. – zaczyna. – Twój umysł udostępnia nam tylko przykre doświadczenia jakie spotkały cię a twojej drodze. Żadnych radosnych wspomnień. Same krzywdy i cierpienia. Przez to, wprowadza cię to w stan wrzenia, a twoje umiejętności chcą wydostać się z twojego umysłu w złości. Nie wróży to nic dobrego.
- W takim razie, co mam zrobić? Pojechać do Disneylandu, aby nadrobić trochę wesołych wspomnień. – prycham.
- Nie wiem o czym mówisz. Ale nie o to chodzi. Uwolnij z siebie te dobre rzeczy. Skup się na nich w chwilach słabości. Znajdź swoją kotwicę. – głos brata jest zdecydowany i spokojny. Czuję jakby Cisi Bracia nie pomogli mi ani trochę. Na ten moment nie potrafię myśleć o radości jaka spotkała mnie w życiu. Mam znaleźć swoją kotwicę? Już jedną mam i wydaje mi się, że to ona wygra każde starcie z tą, którą mam stworzyć…
- Jest jeszcze jedna rzecz. Twój umysł niszczeje od ciężaru, który unosisz. Lepiej postaraj się w jakiś sposób go odciążyć. Inaczej popadniesz w szaleństwo…
W tym momencie myślę tylko o jednym.
Łatwo powiedzieć.
Gorzej zrobić.



A/N: Krótki i spokojny. Bo w tej chwili to opowiadanie potrzebuje takiego rozdziału :)

4 komentarze:

  1. Wowowow cudownie !!! :3 Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Biedna Carmen... z jednej strony fajnie , że wróciła jej moc a z drugiej , będzie miała przez nią jeszcze więcej kłopotów niż miała :/ Weny!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Opowiadanie jest ciekawe. Dobrze prowadzisz fabułę, ale w każdym rozdziale jest masa błędów. Mogłabym ci je wypisać, ale zakaz kopiowania mi w tym nie pomaga. Zapis dialogów jest fatalny, z tym ma problem wiele osób. Nad interpunkcją musisz jeszcze popracować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Zarówno komplementy jak i krytyka są bardzo motywujące. Przypominam jednak, że to tylko amatorska twórczość :) Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Naprawdę bardzo ekscytujący rozdzialik, ale brakuje mi momentów z Jacem. Mogłabyś dodawać więcej "akcji" pomiędzy Carmen a Jacem ? Dziękuję

    OdpowiedzUsuń

Bardzo zależy mi na Twojej opinii!