sc Born With Sight: 8. Family Ties
Layout by Scar

1 lut 2016

8. Family Ties

"I used to think being a good warrior meant not caring."
(dla tych zdezorientowanych, na gifie ^ znajduje się Kai)


W taki sposób egzystuje człowiek. Kiedy na drodze jego życia staje przeszkoda, wybiera jedną z dwóch opcji. Może uciec, może próbować zapomnieć i odciągać, aż do momentu, kiedy naprawdę nie będzie miał wyjścia i będzie musiał się z nią zmierzyć. Drugą opcją jest stoczenie walki z problemem w momencie jego pojawienia się. Zawsze wybierałam ten drugi wariant. Rzeczą jasną dla mnie jest to, że problemy nie mogą mieć większego wpływu na to, jak potoczy się twój byt. Nie zawsze jednak próba ich zwalczenia działa. Niekiedy tak czy siak, owa trudność wniesie coś do twojego życia, nieważne czy dobrego, czy złego.
Tak jest i w moim przypadku. Bez znaczenia, jaką decyzję podejmę. Wydarzenia, z którymi się stykam podczas mojego dosyć krótkiego żywota, kreują mnie jako osobę.
Byłam prawie nikim. Zyskałam wzrok.
Byłam szarym człowiekiem. Zyskałam moce.
Byłam małą cząstką Świata Cieni. Zyskałam prawdę.
Stałam się Nocnym Łowcą.
Oraz córką Azazela. Księcia Piekła.

~***~

„Wydaje Ci się, że oszukuje Cię tylko Świat Cieni. Płata Ci figle, dorzuca Ci ciężaru. Masz rację. Tym razem kolejny szpas sprawi Ci ktoś bliski, który nie jest nawet świadomy prawdy na swój temat. Uderzy Cię to prosto w serce. Zaboli. Wiesz, co chcę Ci powiedzieć? Pomyśl nad pokrewieństwem nazwisk Herondale oraz Fairchild”.

Zniesmaczona kolejnym niezrozumiałym listem od jak przypuszczam, Azazela ciskam nim w ścianę w moim pokoju. Wiem, że ma mnie wytrącić z równowagi w najmniej odpowiednim momencie, kiedy zrozumiem jego przekaz. Tak samo, jak poprzednie, wyssie ze mnie pokłady spokoju i zastąpi go złością i chęcią wyładowania się na bliskich.
Z tej noty znam nazwisko Fairchild. Chodzi o Clary. Czy na pewno? To może być Jocelyn bądź ktoś inny z ich rodziny. Natomiast Herondale to nazwisko Willa, o którym mówił mi kiedyś Magnus. Niestety żył on dosyć dawno i wątpię, że ma coś wspólnego z osobami, z którymi od niedawna żyję.
Po co zatem przysyłać mi takie listy, które są tajemnicą, której nie potrafię rozwiązać? Do głowy przychodzi mi tylko jeden pomysł. Na pewno rozwiążę zagadkę. Na pewno uda mi się dociec, o co chodzi. Wiem jednak, że to właśnie będzie kolejna przeszkoda postawiona na mojej drodze, która w jakiś sposób wpłynie na mój żywot.
W sposób mało sprzyjający mojej osobie.
Decydując się na odciągnięcie swoich myśli od tej sytuacji, wychodzę z pokoju i kieruję się w stronę sali treningowej, aby trochę poćwiczyć. Idąc korytarzem, zahaczam o pokój Jace’a.
- Hej, idziemy poćwiczyć? – mówię, wchodząc do środka. Zauważam jednak, iż Jace jest zajęty rozmową z Fray. Mrużę oczy, zastanawiając się czym są tak pochłonięci. Czuję jak w mojej piersi rozlega się uczucie lekkiej zazdrości, ale próbuję ją zignorować. – Przepraszam, że przeszkadzam. Już wychodzę. – mówię szybko i kieruję się do wyjścia.
- Przepraszam Carmen, poćwiczymy razem wieczorem, dobrze? Muszę porozmawiać z Clary. – Jace podbiega do mnie, zanim wychodzę z jego pokoju. Uśmiecha się do mnie i całuje mnie delikatnie w usta. Od razu czuję się lepiej i przytakuję głową.
- Liczę na to. – mrugam do niego oczkiem i opuszczam jego pokój, wracając do zamiaru udania się do sali treningowej
Wchodzę, zbytnio nie rozglądając się wokół, do dużego pomieszczenia treningowego i podchodzę do ogromnej, drewnianej ławki postawionej pod jedną ze ścian. Kładę na niej wodę, którą trzymałam w dłoni i ściągam luźną koszulkę na ramiączkach, pod którą mam biustonosz sportowy.
- Nie wiedziałem, że tak szybko będziesz miała na mnie ochotę. – dźwięk znajomego głosu sprawia, iż podskakuję w miejscu i odwracam się w stronę jego źródła. Wywracam oczami, kiedy widzę, że Kai trzymający hantle w obu dłoniach, uśmiecha się do mnie łobuzersko.
W tym momencie przypomina mi się coś, co zdarzyło się bardzo dawno. Kiedy Jace włamał się do mojego mieszkania, a ja…byłam w bieliźnie. Z jego ust wypadły identyczne słowa, których użył teraz Kai. Uśmiecham się do siebie na to wspomnienie.
- Nie bądź taki pewny siebie. To tylko biustonosz do ćwiczeń. – przekomarzam się z nim.
- Oh, rozwiałaś moje nadzieje! – Kai udaje urażonego, przykładając z siłą pięść do klatki piersiowej. Śmieje się z jego głupoty, podchodząc do maty położonej na ziemi, gdzie zacznę od rozciągania.
Trening w życiu Nocnego Łowcy to podstawa. Musi być silny i przygotowany na każde starcie z nieprzyjacielem. Mięśnie muszą być mocne i gotowe na nagły atak ze strony wroga. Musisz rozwinąć umiejętności refleksu i krzepkości.
Spoglądam na Kai’a, kiedy ten wraca do ćwiczeń. Wygląda bardzo męsko, kiedy jego ciemne włosy opadają na jego czoło, a mięśnie rąk napinają się, jak unosi hantle. Patrząc tak na niego, przypominam sobie, iż pochodzi on z Londynu. Mieszka w londyńskim Instytucie, którego prowadził kiedyś Will Herondale.
- Hej. Co wiesz o Herondale’ach? – rzucam pytanie, a ten chwilowo przerywa ćwiczenia, patrząc na mnie zdezorientowanym wzrokiem.
- A ty co tak wyparzyłaś? – odpowiada, odkładając hantle na ziemię i podchodząc bliżej.
- Nie wiem, jestem ciekawa. – wzruszam ramionami, siadając na miękkiej macie do ćwiczeń. Kai dosiada się obok, nie przerywając kontaktu wzrokowego.
- Pytasz odpowiednią osobę, ponieważ o tej rodzinie wiem bardzo dużo. – tłumaczy, a na jego ustach wyrasta zawadiacki uśmieszek.
- Słucham zatem. – patrzę na niego wyczekująco.
- Pamiętaj, że będziesz mi wisieć przysługę. – chłopak unosi palec wskazujący w górę.
- Co? Za głupią historyjkę? – prycham.
- No to ci nic nie powiem. – Kai zaczyna podnosić się z maty, a ja łapię go za przedramię.
- Dobra, nie wygłupiaj się tylko mów. – chłopak siada z powrotem i głośno wzdycha odchylając lekko głowę do tyłu.
- Od czego by tu…a tak… - chłopak zaczyna opowiadać, a ja wysłuchuję każdego jego słowa, wchłaniając je niczym powietrze potrzebne do życia.

~***~

Z krótkiej, ale i szczegółowej historyjki dowiaduję się bardzo wiele o tej sławnej rodzinie. O wszystkich przykrościach jakie ich spotkały, o sukcesach i porażkach. O ich sławnych starciach i tym co wnieśli do Świata Cieni.
Kai ujawnił mi ciekawą historię miłości Willa oraz Tessy, a także historię przyjaźni Jem’a i Willa. Wszystko wydaje się jakby wyciągnięte było z jakiejś ciekawej książki, ale to tylko realia. Czasem przykre, czasem radosne.
Podczas słuchania historii Kai’a zakręciła mi się nawet łza w oku kiedy opowiedział mi o Stephenie Herondale oraz jego żonie Celine. Stephen zginął kiedy Celine była w ciąży. Kobieta nie mogła tego wytrzymać i popełniła samobójstwo posiadając dziecko w swoim łonie.
W jedym momencie zakończyło się tyle żyć.
- No ale koniec już smutasów, bo drastycznie zaniży mi się poziom witaminy B1  w organizmie. – Kai rozśmiesza mnie tym powiedzeniem.
- Przecież oczywiste jest, że ty nie posiadasz owej witaminy odpowiadającej za „radość”. – dogryzam mu żartem a ten wywraca oczami. Wybuchamy wspólnym, prawie synchronicznym śmiechem, kiedy ktoś dołącza do nas na sali treningowej. To Jace.
Spogląda na nas zdziwiony. Jego brwi są zmarszczone, a ręce zakłada na piersi patrząc oceniająco. W momencie uspokajamy się i przestajemy się śmiać.
- Co tu się dzieje? – zadaje pytanie, podchodząc bliżej. Zauważam w jego zachowaniu krztynę…zazdrości?
- Nic, tylko rozmawiamy. – odpowiada Kai wstając z maty i zabierając w dłoń swoją butelkę z wodą. – Ja już skończyłem trening.
- Dobrze, chcę porozmawiać z Carmen…-tłumaczy Jace wskazując na mnie otwartą dłonią.
- Rozumiem, rozumiem. Już wychodzę. – Kai unosi dłonie w geście poddania i opuszcza salę.
- Co jest? – pytam uśmiechając się do chłopaka kiedy londyńczyk opuszcza pomieszczenie. Wtulam się w tors Jace’a kiedy podnoszę się do pozycji stojącej. Brakowało mi tego uczucia. Spoglądam na jego twarz i daję mu namiętnego całusa w usta. Kiedy się od niego odrywam widzę jednak, że ma poważny wyraz twarzy.
- O czym rozmawialiście? – pyta Jace jak gdyby nigdy nic.
- W sumie, o bzdurach. – tłumaczę. – Wcześniej opowiadał mi historię rodziny Herondale. Byłam ich bardzo ciekawa. – wzruszam ramionami siadając na ławce pod ścianę. Kiedy ponownie spoglądam na chłopaka widzę jak zaciska szczękę i dłonie w tym samym momencie. Zadziwia mnie jego reakcja, ale próbuję sobie wmówić, że tylko mi się przywidziało.
- Nie rozmawiaj już z nim. Szczególnie na ten temat. – mówi odwracając wzrok ode mnie. Marszczę brwi w geście niezadowolenia z jego wypowiedzi.
- Dlaczego zakazujesz mi z nim rozmawiać? Jesteś zazdrosny? – pytam wyzywająco.
- Bo tak. Nie chcę, żebyś z nim rozmawiała. Nie wiesz tego co wiem ja. – odpowiada tajemniczo.
- Masz jakieś sekrety przede mną? – unoszę głos.
- Boże Carmen, możesz mnie po prostu posłuchać? – pyta widocznie zdenerwowany.
- Nie bo nie widzę ku temu powodów. – odpowiadam niezadowolona.
- Zawsze musisz postawić na swoim. Nigdy nie posłuchasz innych. Nic dziwnego, że zawsze kończysz jak kończysz. – jego słowa uderzają mnie z ogromną siłą w serce. Dlaczego Złotowłosy jest tak niemiły w tym momencie? Zrobiłam coś złego? Czy przestał…mnie kochać? Po moim ciele przebiegają nieprzyjemne ciarki.
- Jace…? – mówię dalej nie wierząc, że mógł powiedzieć coś takiego. Chłopak nie patrzy na mnie, co jeszcze bardziej boli. Nie potrafię powiedzieć nic więcej. – Muszę wyjść. – mówię cicho, wymijając go i kierując się do wyjścia.
- Carmen…- zanim wychodzę słyszę jego spokojny głos prawdopodobnie odczuwający wyrzuty sumienia, ale ignoruję go.
Z moich oczu wydostają się łzy smutku i złości. Zwiększam tępo kroku kiedy idę korytarzem w stronę wyjścia z Instytutu.
Będąc na zewnątrz czuję jak emocje buzują w moim ciele napędzane negatywnymi uczuciami. Nie wiem co ze sobą zrobić. Czuję jak moje ciało zaczyna się trząść. Oddech staje się cięższy i nieregularny. Łapię się dłońmi za głowę siadając na ławce po lewej stronie Instytutu. Przykładam głowę do kolan dalej trzymając się w okolicach uszu i próbując się pozbyć tych emocji, które mogą poskutkować wydostaniem się moich mocy na zewnątrz. Nie chcę tego, szczególnie, że w tym momencie napędzane są one złością.
Coraz mocniej zanoszę się szlochem kiedy nagle czuję czyjąś dłoń na swoich plecach. Wzdrygam się i w sekundzie podnoszę się do pionu, aby zobaczyć kto siedzi obok mnie.
Kai.
- Carmen, uspokój się. – mówi do mnie również podnosząc się z ławki.
- Kai, lepiej się odsuń. Nie wiesz do czego jestem zdolna. – tłumaczę wyciągając prawą dłoń przed siebie, próbując utrzymać go na dystans.
- Dobrze wiem Carmen. To ty jesteś potomkinią demona, o której tak głośno w Idrysie. – odpowiada. Czyli wie. Cały czas łudziłam się, że zacznę ze świeżą kartą tu w Los Angeles.
- Jak wiesz, to powinieneś też dobrze zdawać sobie sprawę z tego, że nie powinieneś się zbliżać.
- Carmen, nie boję się ciebie. – jego słowa są tak podobne do tych, którymi kiedyś uspokajał mnie Jace.
W momencie upadam na kolana w bólu, jaki powoduje parząca moc znajdująca się w moim ciele. Z moich ust wydostają się niezidentyfikowane jęki, które tylko świadczą o moim cierpieniu jakie odczuwam w tym momencie.
Po chwili jednak odczuwam ciepło, które powodują ramiona otulające mnie mocno. Zanoszę się płaczem, a zarazem staram się uspokoić i wrócić do świata trzeźwych myślami.
- Oddychaj. Myśl tylko o tym, jak się oddycha. – słyszę głos Kai’a orientując się, że to właśnie on obejmuje mnie swoimi silnymi ramionami. Nie Jace, który tak naprawdę powinien być tym, który mnie przytula.
Wciągam powietrze do ust, po czym powoli je wypuszczam. Powtarzam czynność parenaście razy, aż do momentu kiedy czuję, iż bicie mojego serca normuje się. Zaciskam mocno powieki zdając sobie sprawę z tego, że się udało. Udało mi się odzyskać kontrolę.
Otwierając oczy unoszę głowę do góry i spoglądam na Kai’a. Widzę jego oczy, w których odbija się światło latarni ulicznych, a po chwili uspokajający uśmiech na twarzy.
Momentalnie zdaję sobie sprawę z tego, iż Jace nie jest już jedyną osobą potrafiącą przywrócić mnie do stanu normalności.
Myśl przeraża mnie, a zarazem daje poczucie równowagi.


1 komentarz:

  1. Hej puszek pięknie mi aż brak słów. Tylko za mało akcji z Jarmen (hihi) a teraz się pokłucili no niee...... Jak możesz nawet nie było nic pikantnego... Ale ok czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń

Bardzo zależy mi na Twojej opinii!