"And the wind came here to wash away your fears."
Czerwiec
powoli dobiega końca. Mocne słońce oświetla niemal szmaragdowy trawnik
rozłożony wokół Instytutu. Wiatr przyjemnie smaga moje nagie ramiona. W
powietrzu unosi się ciepły zapach lata. Jest przyjemnie i pomimo wszystkiego,
co ostatnio wydarzyło się w Los Angeles, czuję się spokojna.
-
Skup się na wietrze, oddychaj razem z nim. – słyszę pouczające słowa
wydostające się z ust Kai’a. – Zjednocz się z powiewem, który właśnie zostawił
małego kolegę w twoich włosach. – otwieram oczy, obracając się w kierunku
chłopaka. Ściągam brwi, zastanawiając się, o co mu chodzi. Kai chichocze,
wyciągając dłoń do przodu, sięga do moich włosów i po chwili pokazuje jak na
jego otwartej dłoni, spoczywa mała biedronka.
-
Fe! Zabierz ją! – wzdrygam się, trzęsąc głową w razie, gdyby znajdowało się tam
więcej tych ohydnych robaczków.
-
Nie lubisz biedronek? – Kai wyraźnie się ze mnie nabija. Palcem wskazującym
lekko popycha biedronkę na dłoni, a ta przesuwa się do przodu. – Kochaj mnie! –
krzyczy niskim głosem, przystawiając robaka do mojej twarzy.
-
Weź ją! Nienawidzę biedronek! To
paskudne, małe i dwulicowe kreatury! – odsuwam się od chłopaka na ławce,
siadając po jej przeciwnej stronie.
-
A tobie co zrobiła taka mała bezbronna Boża Krówka? – chłopak dalej zanosi się
śmiechem, patrząc na mnie z politowaniem.
-
Po prostu ich nie lubię. – odpowiadam poważnie.
-
Zabiłaś już, zgaduję około stu parszywych demonów, a boisz się małej biedronki?
– mówi kpiąco.
-
Wyrzuć już ją, zapomnij o tym. – poprawiam się na ławce, wracając do
wcześniejszej pozycji.
-
Chyba nie myślisz, że o tym zapomnę? – spoglądam na chłopaka złowrogim wzrokiem,
zmieniając kolor oczu na czarny. Czasami dziękuję, że potrafię robić tak na
zawołanie, kiedy wymaga tego sytuacja.
-
Uwierz mi, zapomnisz. – uśmiecham się złowieszczo, a ten unosi dłonie w geście
obrony, wypuszczając biedronkę. – Wracajmy do medytacji. – dodaję prostując się
i zamykając oczy.
Kai
zaproponował mi, że nauczy mnie medytacji jako ułatwienia odzyskania kontroli
nad moimi mocami. Opowiedział mi smutną historię, kiedy zmuszony był używać tej
metody do uspokojenia się. Kiedy miał 16 lat, zginęli jego rodzice, chłopak
popadł w agresję, nie pozwalał nikomu do siebie dotrzeć. W odzyskaniu kontroli
pomogła mu medytacja. Nie potrafię wyobrazić sobie Vincenta jako agresywnego
dzieciaka. Może i jest zarozumiały, ale na pewno nie agresywny.
-
Skup się tylko i wyłącznie na jednej rzeczy. – słyszę przyciszony głos Kai’a. –
Może to być wiatr, ciepło, bądź zapach, który czujesz w tym miejscu. Oczyść
swój umysł. – chłopak instruuje mnie, a ja wybieram wiatr, który najbardziej
odczuwam z tych trzech czynników, które wymienił Kai.
-
Co tu robicie? – męski głos z oddali jest kolejną rzeczą, która przeszkadza mi
w skupieniu swoich myśli na medytacji. Otwieram oczy zrezygnowana i zauważam,
że ku nam zbliża się Hiro.
Widzę,
że chłopak jest zmartwiony sytuacją z Alice. Od chwili jej zniknięcia nie
otrzymaliśmy od dziewczyny żadnego znaku życia. Zostawiła nam niemiłą
wiadomość, nie wiemy czym się kierowała i dlaczego o nas tak myśli. Mam tylko
nadzieję, że nie sprzymierzyła się z wrogiem.
-
Uczę Carmen medytacji. – odpowiada Kai. – Przynajmniej próbuję. – Hiro dosiada
się na ławce, spuszczam nogi w dół i przesuwam się tak, aby chłopak mógł
usiąść.
-
Jakieś wieści od Alice? – pytam, ale Hiro tylko kręci głową ze smutnym wyrazem
twarzy. Słyszę jak Kai wzdycha cicho spoglądając w ziemię.
-
Przepadła. – jego głos dociera po chwili do naszych uszu, a my wiemy, że to co
mówi jest prawdą.
~***~
Idąc
korytarzem jestem myślami gdzieś wysoko w chmurach. Ostatnimi czasy myślę za
dużo co sprawia, że jestem nieobecna i nieuważna. Tak jak w tej chwili. W
momencie wpadam na kogoś uderzając z impetem. Spoglądam na twarz osoby, jest to
Clary.
-
Jejku, przepraszam! Zamyśliłam się. – od
razu przepraszam dziewczynę lecz ta nawet nie spoglądając na mnie, wymija mnie
znikając za zakrętem. Marszczę brwi, zastanawiając się co stało się, że Fray
tak mnie zignorowała.
Zmieniam
zdanie co do celu mojej podróży przez Instytut i kieruję się do pokoju Jace’a. Kiedy
pukam rozlega się jego męski głos.
-
Proszę. – otwieram drzwi i przechodzę przez próg. Chłopak siedzi na łóżku z
głową w dłoniach, bez koszulki widocznie zmartwiony.
-
Jace? – kiedy chłopak słyszy mój głos, gwałtownie wstaje i poprawia się.
-
Oh, Carmen. Myślałem, że to Clary. – tłumaczy łapiąc się nerwowo za biodra. Zastanawiam
się dlaczego właściwie Jace myślał, że to rudowłosa go odwiedza.
-
Coś się stało? Wyglądasz na zaniepokojonego. – pytam podchodząc bliżej.
Złotowłosy
spogląda na mnie niepewnie jakby coś ukrywał. Od jakiegoś czasu wydaje się
bardzo tajemniczy i wybuchowy.
-
Nie, nic, wszystko w porządku. – na jego twarz wstępuje sztuczny uśmiech. Wiem,
że chłopak kłamie. – Jace, nie oszukuj mnie. – spoglądam na niego poważnie.
-
Carmen…
-
Masz przede mną jakieś tajemnice?! – podnoszę głos zdenerwowana. Ostatnimi
czasy coś jest nie tak między mną a Złotowłosym, co sprawia, że szybko robię
się nerwowa.
Chłopak
głośno wzdycha i siada ponownie na łóżku, które ugina się pod jego ciężarem. W
pokoju panuje kompletna cisza. Pomieszczenie jest oświetlone przez słońce,
które wpada przez pojedyncze okno. Biorę głęboki wdech i wydech, siadając obok
chłopaka.
-
Dobrze, nie będę już tego ukrywał, ale proszę, nie wybuchnij…- chłopak
tłumaczy, jednocześnie przerażając mnie. To musi być coś poważnego.
-
Nic nie może być gorsze od mojej aktualnej sytuacji. – odpowiadam prychając.
Jace
prostuje się i spogląda na mnie.
-
Poznałem prawdę na temat swojego pochodzenia. – chłopak zaczyna, chcę już coś
odpowiedzieć, ale ten przerywa mi. – Wiem, wszyscy przekonani są, że jestem
synem Morgenstern’a, lecz to nie prawda. – kontynuuje.
-
Co?! To w takim razie czyim synem jesteś? – pytam przybliżając się jakby to
pomogło mi poznać więcej sekretów na temat prawdziwej rodziny Jace’a.
-
Moi rodzice to Stephen i Celine Herondale.
Herondale.
To nazwisko od razu przypomina mi o sławnym Will’u. To znaczy, że jest z nim spokrewniony?!
W takim razie… W momencie sobie przypominam, dlaczego ostatnimi czasy myślałam
o Williamie Herondale’u. Jego nazwisko zapisane było na liście, kiedy Azazel
chciał, abym pomyślała nad pokrewieństwem Herondale’a i…i Fairchild.
Przykładam
dłoń do ust, momentalnie podnosząc się z łóżka. Czuję jak do moich oczu
napływają łzy, a serce przyspiesza.
Jace
i Clary nie są rodzeństwem.
-
To znaczy…- tylko tyle udaje mi się wykrztusić.
-
Clary nie jest moją siostrą. – zaciskam oczy kiedy słyszę to zdanie wypływające
z jego ust. – Carmen. – chłopak wypowiada moje imię wstając i podchodząc bliżej
mnie. – To nic nie zmienia.
-
Skąd o tym wiesz?! – pytam.
-
To…to nie jest ważne w tej chwili.
-
Jace to zmienia wszystko! – odpowiadam momentalnie orientując się dlaczego
Clary tak mnie dzisiaj zignorowała. – Fray wie?
Jace
tylko potakuje głową. Uderza we mnie fakt, że dziewczyna była pierwszą osobą,
która się o tym dowiedziała. Nie wiadomo jak długo Jace ukrywał ten fakt. To
zmienia wszystko, wszystko… Ich uczucia…mogą wrócić. Być może już wracają…
-
Kochasz ją? – wypalam z pytaniem zbijając przy tym chłopaka z tropu. Złotowłosy
wpatruje się we mnie z pustym wyrazem twarzy zastanawiając się na odpowiedzią. Im
dłużej mu ona zajmuje, tym bardziej wątpię. Wątpię w nasze uczucie.
Odwracam
się bez słowa w kierunku drzwi i biegiem wychodzę z jego pokoju pozostawiając
go w osłupieniu. Biegnę w kierunku wyjścia. Muszę iść na naprawdę długi spacer,
muszę wyjść z tego budynku. Zapomnieć choć na chwilę o Świecie Cieni w jakim
żyję. Choć na chwilę poczuć się jak zwykła dziewczyna. Zwykła, szara panna. Bez
ciężaru jaki noszę ja.
~***~
Zapadł
zmrok. Zdecydowałam, iż wrócę już do Instytutu, bo wzbogaci się o kolejną
zaginioną. Skręcam w małą, ciemną alejkę i dostrzegam coś na jej szarym końcu. Mrużę
oczy, aby lepiej dostrzec co się dzieje, z oddali dostrzegam ciemne kształty
wiszące nad ziemią. Demony.
Biegnę
szybko w ich stronę z każdą sekundą zbliżając się do stworów. Wtedy dostrzegam,
iż na ziemi leży mała dziewczynka zanosząca się płaczem, kiedy nad nią unoszą
się czarne cienie.
-
Zostawcie ją! – krzyczę zwracając uwagę demonów na siebie. – Zmierzcie się z
kimś swoich rozmiarów. – mówię nie myśląc nad tym jak bardzo ironicznie to
brzmi. Kreatury niemal w sekundzie zmieniają swój cel i kierują się w moją
stronę. Ja za ten czas ładuję swoje moce. Odbywam ten sam rytuał co zawsze.
Emocje.
Napędzanie
mocy.
Wybuch
mocy.
Kiedy
demony znajdują się wystarczająco blisko wyciągam dłonie w ich stronę momentalnie
uwalniając swoją moc.
Najpierw
ginie pierwszy.
Potem
drugi.
Zdumiona
jak szybko zakończyła się akcja podbiegam do dziewczynki pomagając jej wstać.
-
Dz-dziękuję. – wykrztusza strzepując kurz z ubrania.
-
Jak się nazywasz? – pytam, a dziewczynka spogląda na mnie poważnie.
-
Joyce Trueblood. – odpowiada po chwili uśmiechając się. – Jesteś Nocnym Łowcą? –
rewanżuje się pytaniem.
-
Tak. Nazywam się Carmen Carter. – pierwszy raz używam swojego prawdziwego
nazwiska co mnie zadziwia. Cisi Bracia uświadomili mnie, że nie powinnam się
tego wstydzić.
Momentalnie
widzę jak dziewczynka rozszerza oczy i otwiera usta w niedowierzaniu po czym
cicho odpowiada.
-
Ja…znam cię.
Jace'a chyba coś powaliło, lubię Clary, ale oni do siebie w ogóle nie pasują. Ja dalej w to nie wierzę, wolałam jak myśleli, że są rodzeństwem, błagam by tylko Clary nie próbowała odbić Carmen chłopaka, nie byłby to miłe z jej strony...hmm i to pewnie dlatego tak dużo czasu ze sobą spędzali...oj ale się na mieszało...xdd
OdpowiedzUsuńŻyczę więcej weny i czekam na kolejny ^^
Hmm, jak to się mówi: Stara miłość nie rdzewieje. Nic nie zdradzam, zobaczycie niedługo jak rozwinie się wątek tego trójkąta miłosnego :)
UsuńHej :)
OdpowiedzUsuńNominuje cię do LBA!
Wszystkie informacje znajdziesz tutaj ---> http://czy-to-koniec-maleca.blogspot.com/2016/02/lba-po-raz-drugi-ciekawostki-z.html
Ja zawsze byłam na Clary i Jacem wiec ciesze się bardzo :P Najprawdopodobniej nie będą razem ( albo będą :D ) ale tli sie we mnie płomyk nadziei <3
OdpowiedzUsuńJa byłam za nimi i nie byłam. Płomyczka nadziei Ci nie odbieram, ale też nie daję w 100% ;)
UsuńHejo! :3
OdpowiedzUsuńZ tej strony Maggie z katalogu Kocham Czytać Bogi (nie wiedziałam, gdzie napisać, więc piszę pod postem (później jak chcesz to usuń ten komentarz)). Zostałaś wylosowana do przeprowadzenia wywiadu! Jeżeli się zgadzasz na udzielenie kilku odpowiedzi, napisz na mojego maila: madziula0909@gmail.com lub pod tym postem: http://kochamczytacblogi.blogspot.com/2016/02/02-wywiad.html napisz, jak mogę się z Tobą skontaktować :D
Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
Maggie
No nie źle :D chodź nie wydaje mi się że Jace i Clary powinni być razem.
OdpowiedzUsuńPs Polecam http://night-dream-jb.blogspot.com/
Może tak będzie, a może nie ;)
UsuńKocham jak piszesz ! czekam na kolejny a przy okazji zapraszam do koleżanki
OdpowiedzUsuńhttp://was-it-just-a-lie.blogspot.co.uk/
Bardzo mi miło, na pewno wstąpię :)
Usuń